8 wrz 2018

Rak i wit. B17 na podstawie własnych doświadczeń - UDANE WYLECZENIE

Rak i wit. B17 na podstawie własnych doświadczeń - UDANE WYLECZENIE
Witam!
Postanowiłem zacząć ten temat z powodu prywatnych wiadomości które od was dostaje, będzie to miejsce w którym będziemy mogli wymieniać się poradami i doświadczeniami.
Podzielę kwestię na kilka kategorii tak by łatwiej było się w Tym wszystkim Odnaleźć
Na wstępie: Tak naprawdę temat i treści które tu zamieszczę nie powinny być nikomu obojętne, gdyż każdego z nas dotyka problem raka, nie mówię tu o nas samych ale szczególnie bliskich członkach rodziny, są tez krewni, znajomi. Każdy może w swoim kręgu znaleźć osobę borykająca się z tym problemem. Skoro dotarliście na to forum i czytacie jego treści to macie już pełną bazową wiedzę na temat tego, jak wszystko pięknie kręci się wokół pieniędzy, i jak wiadomo cała dziedzina medycyny dotycząca nowotworów jest zmanipulowana i zakłamana. Problem polega na czym innym. Słowo "rak" wypowiedziane przez lekarza działa na większość ludzi paraliżująco, i nawet najbardziej światli potrafią wciągnąć się w niebezpieczny proces leczenia jakim jest chemioterapia. Przede wszystkim autorytet jakim jest dla nas Medycyna i lekarze traktujący o nowotworach, wzbudza w nas jakiś bazowy poziom zaufania który wynika tylko i wyłącznie z naszej niewiedzy a wszelkie próby dowiedzenia się czym jest nowotwór z mainstreamu medycznego kończy się bólem głowy i seria wykluczających się wniosków. Idziemy do lekarza i prosimy o pomoc bo czujemy się za głupi na to by sobie samemu pomóc, tak bym określił ponad 90% przypadków. Dlatego czas na edukację, czas na informowanie swoich bliskich i rozprzestrzenianie informacji, tylko świadomość daje możliwość obronienia się przed decyzjami które będą generowane przez nasz własny strach.
1. Ja/moi bliscy mamy Raka.
Ten dzień większość opisuje jako dzień apokalipsy, to już koniec... Czasem słychać głosy, podjęcia walki, podjęcia natychmiastowego leczenia, ludzie są gotowi stawić czoła nowemu problemowi. Tak wyglądał dzień mojego dziadka, zasmucony i zrezygnowany przyjechał z kolonoskopii, po niedługim czasie doszły wyniki pobranej tkanki, 2 guzy na jelicie grubym w fazie II i III. Pierwszy raz w życiu widziałem tego 78 letniego faceta jak płacze. Oczywiście byłem tym przejęty, ale wiedziałem o alternatywnych możliwościach, i przede wszystkim wiedziałem że chemia nie wchodzi w grę! W tym momencie natychmiast należy się zdeklarować, zaoferować pomoc i wsparcie. Ja od razu obiecałem mu poszukać jak najwięcej informacji o jego chorobie, i przedstawienie mu wszelkich możliwości leczenia. Powtarzam wszelkich. To ważny moment by nasi bliscy nie czuli się sami ze swoim problemem, musza na was liczyć i co najważniejsze musicie mieć do nich cierpliwość, będę to powtarzał wiele razy, ale cierpliwość jest tu bardzo istotna, bo usłyszycie 100 razy to samo pytanie dzień w dzień, "czy aby to na pewno pomoże?". Osoba chora mimo późniejszej świadomości tego że wraca do zdrowia, nawet będąc już wyleczona, może nie przestawać pytać. Mój dziadek przestał pytać w momencie gdy z jego wynikami pojawiliśmy się w poradni onkologicznej by tam usłyszał z ust "Autorytetu" że nic mu nie jest . Tak więc, deklaracja pomocy i rozpoczęcie poszukiwań.
2. Edukacja
Tak więc należy zabrać się do roboty, bo temat jest dość obszerny. Przyznam że poszukiwanie informacji i edukacja do przyzwoitego poziomu zajęła mi 3 miesiące, dzień w dzień, artykuły, portale medyczne, fora pacjentów, w końcu metody alternatywne, źródła opracowania, nowinki, blogi. Postaram się wam oszczędzić poszukiwań ale nie chce żebyście się rozleniwili bo w końcu pracujecie na czyjeś/swoje zdrowie. Proces Edukacji chorego należy podzielić na 2 etapy:
Medycyna Konwencjonalna: Czyli wszystko co oferuje dzisiejsza medycyna: jaka jest jej geneza raka, jakie są metody leczenia, jak one powstały, jaka jest ich skuteczność, jakie wady.
Metoda Niekonwencjonalna: Czyli wszystkie możliwości niekonwencjonalnego leczenia, geneza, opracowania, wszelkie za i przeciw.
Co do Metod Konwencjonalnych podam tylko w skrócie najważniejsze informacje -medycyna lawiruje z dokładną odpowiedzią czym jest rak, podają dokładne szczegóły zachowywania się nowotworu, potrafią ustalić przebieg kolejnych etapów choroby. Sama geneza jest z pogranicza "obciążenia genetycznego" które okazuje się wierutna bzdurą, ale jak coś to najłatwiej zrzucić na geny. Są tez założenia prawdziwe, jak byciem wystawionym na działanie kancerogenów, promieniowania. Ale nie ma odpowiedzi dlaczego pewnego dnia zdrowa komórka zmienia się w komórkę nowotworową przechodzi w tryb "nieśmiertelności" i rozpoczyna oddychanie beztlenowe. -Pierwsze chemio terapie powstawały w obozach koncentracyjnych, które prowadziły badania na zlecenia min. takich chemiczno-farmaceutycznych gigantów JAK BASF, BAYER. -Już wtedy doszli do wniosku że podawanie chemicznych koktajlów potrafi zniszczyć nowotwór ale niestety również cały organizm. -Tak więc "terapia" to po prostu zatrucie całego organizmu substancjami które same w sobie są kancerogenne (sic!) do tego stopnia by nie uniemożliwić dalsze funkcjonowanie komórkom rakowym. Metoda ta niestety uszkadza organy wewnętrzne które w szybkim czasie zużywają się powodując tak niską przeżywalność. -oprócz tego do zaoferowania jest też naświetlanie. promieniowanie radioaktywnego pierwiastka "przypala" guza, jednocześnie uszkadzając i naświetlając zdrowe tkanki -trzecia metoda inwazyjna, jest interwencją chirurgiczną, czyli po prostu wycięcia guza. Jedyna metoda z której można skorzystać w razie gdy wielkość nowotworu może zagrozić życiu, mianowicie ucisk naczyń, organów itp. -Skuteczność pierwszych dwóch metod jest szokująco niska, naprawdę poniżej jakichkolwiek oczekiwań. Według danych zgromadzonych przez Największe szpitale i klinki onkologiczne znajdujące się w Australii i Kanadzie na przestrzeni lat 2000-20010 średnia życia dla zsumowanych wszystkich przypadków raka bez względy na fazę zaawansowania i wiek badanego, tylko niecałe 3% pacjentów żyło dłużej niż 4 lata. gdy spojrzymy na statystyki wyleczenia dotyczące guza w fazach III i IV otrzymamy wyniki poniżej 0.05%.... -Wady chyba są już zbędne, każdy może sobie wyobrazić sobie bycie podłączonym do najsilniejszych środków przeciw bólowych, i dalej czuć ból, organizm struty chemią, zniszczone organy wszystko z czasem pada wytwarzając tak nieludzki ból iż pacjent jest w stanie podjąć się eutanazji, bądźmy szczerzy, nie jesteśmy sobie tego w stanie wyobrazić...
Metody niekonwencjonalne choć jest ich ogrom to niestety wiele z nich jest tak zwanym półśrodkiem, trzeba spędzić ogromna ilość czasu by sensownie wybrać co jest dla nas najlepsze. Trafimy tu na drogę do zdrowia jaki i trafimy na oszustów, coś nas wyleczy coś nam zaszkodzi, im więcej zbierzemy informacji tym mniej błędów popełnimy. Ja opieram się na Opracowaniach Ernst Krebs'a Dr. medycyny który niestety poprzez swoje badania nad wit b. 17 został usunięty z "szacownego" grona lekarzy, bo miał czelność odkryć iż rak to tak naprawdę nic poważnego. -Według jego i nie tylko jego badań, nowotwór ma naturę trofoblastów, Komórki która w naturze występuje w organizmach kobiet podczas zagnieżdżania się płodu w ściance macicy, komórki te dosłownie wgryzają się w ścianę mocując łożysko tak by było one połączone z krwio-obiegiem matki. gdy płód rozwinie swoją trzustkę, jej enzymy niszczą trofoblasty To trzustka stanowi nasza główną linię obrony przed nowotworem, gdy ta zawiedzie, mamy druga linię obrony... Każdy może zauważyć że zwierzęta żyjące dziko w przyrodzie nie chorują na raka, dzieje sie tak gdyż żywność którą spożywaja jest bogata w nitrolizydy, min b17, witamina ta zawarta jest w trawach i pestkach owoców. To nic innego jak organicznie nieaktywny cyjanek, który uaktywnia się tylko i wyłącznie w obecności enzymów produkowanych przez komórki rakowe, cyjanek uwalnia się do komórki rakowej gdzie po jej zniszczeniu ponownie jest dezaktywowany a następnie wydalany z organizmu. -mamy tez wit C która stosowana wg. zasad Paulinga również wspomaga procesy lecznicze. -Wszelkie antyoksydanty usuwające wolne rodniki, jak i enzymy zawarte w surowych roślinach wspomagają leczenie, tu można powołać się na dietę Garsona. -Leczenie naturalne, oczyszczanie organizmu, przywrócenie prawidłowego funkcjonowania organów. -Niesamowicie wysokie statystki w leczeniu, niestety mniejsze im dalej posunęło sie zaniedbanie organizmu wynikające z wielkości guza.
Materiały: Dokument o wit B17 http://www.youtube.com/watch?v=YsT6qNk8_qQ Dr. rath na temat Kartelów medycznych http://www.youtube.com/watch?v=jw35QwKuHtc
Z powodu braku czasu postaram się z czasem ponownie znaleźć protokoły Dr Krebsa oraz Dr Paulinga i zamieścić do nich linki
3. Przygotowanie do Terapii Po Etapie Edukacji następuje etap zakupów, i tak ze względu na budżet będzie on różny, jedno jest pewne, od dzisiaj musi się zmienić codzienna lista zakupów, koniec z ciągłym smażeniem w głębokim oleju i odgrzewaniem w mikroweli, kupowaniem mrożonych warzyw i zasypywaniem wszystkiego ogromną ilością cukru i soli. Ten właśnie wygodny tryb życia sprowadził was lub waszych bliskich do tego wątku, nie ma zmiłuj się nie ma półśrodków, albo chce się byc zdrowym albo nie, jeśli ktoś twierdzi że dalej będzie jadł Tesco VAlue i będzie zdrowy może w tym momencie przestać czytać dalej, szkoda czasu...
B 17 Po wstępnym przesiewie wybrałem do terapii, B17 z meksyku, firmy Cythopharma niestety ich strona domowa ma problemy z obsługa naszych polskich kart, jak zresztą inne meksykańskie sklepy, dlatego poszukałem stronki z obsługa paypala i znalazłem przyjazną stronę Xbrak strony - mozna kupic to na kazdej innejX gdzie maja nawet w miarę rześkie "customer care" i sprzedają oryginalne produkty od cythopharmy. Tak więc zakupiłem 3 opakowania po 100 tabletek po 500mg każda, cena opakowania nie zmienia się od roku 81$. Prosty rachunek 3x81$ + 35$ przesyłka daje nam po bardzo dużym zaokrągleniu w górę gdzieś 850-900 zł wszystko zależy od kursu dolara. jeśli odejmiemy nasze 121 tabletek z 21 dniowej terapii po 6 dziennie to zostaje nam jeszcze 180 tabletek czyli po dwie na okres 90 dni, czyli w sam raz (pamiętajcie że nawet po 3 miesiącach należy przyjmować regularnie malutkie ilości amigdaliny czyli zjeść pestki z 1 lub 2 jabłek raz dziennie ) Tabletki przyjmujemy rano w południe i na wieczór po 2, tak przynajmniej sobie z dziadkiem ustaliliśmy.
Wit C i cynk Coś nam musi pomóc transportować wit b 17 i wzmacniać metabolizm. Tu postawiłem na produkt Calivity, mam gdzieś ich popaprany system sprzedaży rodem z zeptera i amweya przynajmniej maja tabletki 1000mg. Produkt jest wysokiej jakości, odradzam tabletki rozpuszczalne ze względu na Aspartam. (btw w aptece co rusz wszędzie dają aspartam, polecam czytać skład leku przed zakupem, widać jak dbają o nasze zdrowie...) Odradzam też małe tabletki po 200mg bo spożycie jednego lub 2 gram wit C w takiej formie to łykanie 5-10 tabletek co wywoła nieprzyjemności w żołądku. Cynk kupcie jaki chcecie tu akurat nie mam zdania ani dawki godnej polecenia, ja sam wybrałem cynk z calivity żeby mieć wszystko za jednym zamachem. Cena w Cali za 100 tabletek jedno gramowych to 50 zł, jeśli uważacie że za drogo znajdzie taniej, tylko broń boże nie ściągajcie z netu chińskich podrób, taka wit C jest nieoczyszczona i większa ilość jej sztucznego optycznego izomeru może wam zaszkodzić. cynk to jakieś 20 zł. Tak więc na terapię lecą z 3 opakowania wit c i 3 cynku mamy jakieś 230zł z przesyłką.
Resveratrol Czyli wyciąg z pestek winogron, bardzo dobry antyoksydant. Od was zależy czy go uwzględnicie. Nie jest jakoś super dostepny, w Cali zapłacicie 100-120 zł za 60 tabletek, jedna dziennie to dwa miesiące takiej przyjemności.
Koenzym Q10 Potrzebny by wzmacniać nasze komórki, ponownie pomaga przyśpieszać proces detoksykacji. W cali dość drogi, w internecie są w sprzedaży duże dawki pod nazwą ubichinol. My po paru eksperymentach zostaliśmy na koenzymie z Apteki (jedyna rzecz jaką tam kupowaliśmy ) cena jakieś 20 zł za 60 tabletek ale nie jestem teraz pewien.
Olej Lniany Najlepiej z w ciemnych szklanych butelkach, nierafinowany, wyciskany na zimno, świetnny do sałatek lub sera białego jak ktoś lubi. Jak nie lubi to łyżka stołowa lub dwie dziennie. Olej to od 25-50 zł za 0.5 litra
soki Soki z wyciskarki ślimakowej lub prasy odpada sokowirówka, gdyż rozrywa tylko wodniczki komórek przez co sok jest wodnisty i mało wartościowy, a wszystko co w cytoplaźmie leci do śmieci. Na ślimaku jest już lepiej, sok wyciska się łatwo tylko maszyna trochę kosztuje my kupiliśmy najtańszą za 700 zł, są też prasy najbardziej wydajna metoda lecz tu ceny są poza moim budżetem, ale jak was stać to czemu nie.
warzywa i owoce To chyba największa zmora, dorwać dobry produkt, wszędzie tylko holenderskie piekne marchewki smakujące jak rozpuszczony nawóz, albo polskie piękności które są troche lepsze. Ja wyznaje zasadę im brzydsze tym lepsze, polska marchew powyginana i pozjadana przez robaki to gwarancja że kogoś nie było stać na opryski i chwała mu za to kupujemy kilka worków na zapas i do piwnicy. Do tego brzydkie buraki i selery, z owoców polecił bym jabłka ale tylko na prasę w ślimaku zrobicie tylko mus... Cała reszta owoców i warzyw według waszego smaku i humoru. Podczas terapii 21 dni dziadek dotawał 2-3 szklanki soku mieszanego, nie więcej bo można dostać śpiączki wątrobowej! Od takiego soku organizm pozbywa się momentalnie toksyn a wątroba musi z tym nadążyć, jeśli wchodzicie w Gersona na całego to musicie dokładnie poczytać co i jak i robić lewatywy z kawy. Dziadek lewatyw nie chciał, więc dlatego tylko 2,3 szklanki. poza tym Garson to strasznie odpowiedzialna i pracochłonna terapia. Ja przy 3 szklankach soku spędzałem po 4 godziny myjąc warzywa szczotką (nie obierać w skórce jest najwięcej minerałów i witamin!) wyciskając je na wyciskarce ślimakowej, i myjąc ja za każdym razem. Więc robienie 12 szklanek dziennie to praca na cały etat! Jeszcze raz powtarzam Gerson to strasznie ciężka i pracochłonna terapia dlatego ją sobie zmodyfikowałem do potrzeb dziadka. Cen nie podaje bo to bardzo indywidualne gdzie co jakie kupicie, na giełdzie gdzie obkupują się warzywniaki będzie dużo i tanio w sklepie z ekologiczną żywnością dacie auto w zastaw, najlepiej mieć zaufanego rolnika
koniec z.. Nie wolno podczas terapii spożywać alkoholu! NIE WOLNO! Cannabis jak najbardziej . Smażenie ograniczyć do minimum wprowadzić dużo dań z surowych warzyw, mikrowele polecam wypier..... na śmietnik i zapomnieć o niej raz na zawsze, jak ktoś powie że jest "wygodna" to niech ją sobie założy na głowę...
Podsumowanie: Na terapię dziadka wstępnie poszło 2 tys zł nie licząc warzyw. Jeśli kogoś nie stać na amigdalinę z meksyku niech zacznie jeść pestki moreli bądź jabłek, jeśli kogoś nie stać na wit C to niech je duże ilości pietruszki, zawsze jest jakiś sposób, nie ma tłumaczenia nie mogę nie chce mi się nie stać mnie!
4. Praktyka
Po wykryciu guzów dziadek przeszedł lekarskie pranie mózgu, po czym zdecydował sie na operację wycięcia kawałka jelita grubego z guzami. Tak też uczyniono, niezwłocznie po zabiegu wykonanym we Wrocławiu poproszono dziadka o podjęcie chemii, dziadek kulturalnie odmówił, wrócił do domu, przyszły wyniki biopsji, i ocena tego co zostało niewycięte, bo jak się okazało nowotwór rozlazł się po węzłach chłonnych i zaczął sobie "wędrować"
Rozpoczynamy terapie od tygodniowego wcinania warzyw i soków by poczyścić organizm ze złogów i śmieci nagromadzonych przez tyle czasu, następnie rozpoczynamy branie wit b17 zaczynając od jednej tabletki dochodząc do 6 dziennie i tak przez 21 dni do tego wit c i cała reszta. Problem wit C jest taki że powoduje zbyt szybkie uwalnianie cyjanku z amigdaliny co powoduje szybkie zatrucie organizmu. Jeśli mam objawy zatrucia, duszności należy przerwać terapie na jeden dzień i wrócić do niej po 48 godzinach na zmniejszonej dawce. trzymać się dawki przy której nie mamy efektów ubocznych, dziadek przy terapii doustnej nie miał na szczęście takich efektów, ale za to przy 2 przypadku kobiety z mojej rodziny gdzie dawki wit c były po 8 gram dziennie dożylnie efekty uboczne były częste ale o tym puźniej. Tak więc dziadek przyjmuje zalecane dawki, pije soki je zdrowe rzeczy (nie mogłem w to uwierzyć bo dziadek całe życie jadł prawie tylko mięso...) po 14 dniach wykonał próbne markery które sam mu zleciłem. To nie takie trudne W każdym laboratorium możesz sobie zrobić badanie markerów na życzenie, koszt jednego to około 20 zł Wybierasz marker odpowiedzialny za dana grupę narządów i możesz ocenić w ten sposób stężenie we krwi antygenów związanych z danym rodzajem nowotworu. W przypadku dziadka głównym Markerem było CEA, okazało się w normie od tej pory nic się już nie zmieniło, po 21 dniach pojawiliśmy się na onkologi z wynikami pani lekarz powiedziała że to jeszcze o niczym nie świadczy, i zleciła USG i rezonans. Na pytanie kto dziadka namówił na odrzucenie chemioterapii pojąłem temat... niepotrzebnie.... zrobił sie straszna afera, musiałem podpisywać jakieś specjalne dokumenty o ubezwłasnowolnieniu dziadka, że to ja podejmuje za niego decyzje, cud niewidy straszenie odpowiedzialnością karną... po miesiącu pojawiliśmy się ponownie, tu dziadek rozpłakał się drugi raz i odetchnął z ulgą. Kobieta powiedziała że wszystko w porządku, i sama nie mogła w to uwierzyć, zmienili ton rozmowy ze mną zaczęły się pytania i miła atmosfera
Jedyny niesmak jaki został to to wycięte jelito, jak tłumaczył lekarz należało tego dokonać gdyż mogło się zamknąć światło przewodu pokarmowego, ale nigdy nic nie wiadomo. Teraz dziadek ma jedynie obniżony poziom żelaza ze względu na krótszy przewód pokarmowy i mniejszą wagę, poza tym wszystko ok
5. Rak Jajnika Historia Bliskiej osoby która na co dzień mieszka i pracuje we Francji jest inna od tej którą przedstawiłem wcześniej, mianowicie jej wycięto we Francji jajnik z Guzem II stopnia pozostawiono zalaną macicę po czym podjęła się ona Chemii która przy dwóch kursach dwa razy przerywana była przez zapaść. Kobieta odmówiła dalszego leczeni i zaczęła poszukiwania alternatywnych rozwiązań, od moje kuzyna dowiedziała się o historii mojego dziadka, zakupiła w Polsce polską amigdalinę z żywca którą zabrała do Francji tam brała ją przez tydzień gdy w tym czasie powiększał się jej drugi jajnik, lekarze zdecydowali się natychmiast go usunąć, choć sam chirurg przyznał że prawdopodobnie ją tylko rozpruje i jak zobaczy to czego się spodziewa to ją zaszyje z powrotem... (swoją drogą ciekawa opcja...) Ku jego zdziwieniu po rozlanym nowotworze ani ślady a guz w drugim jajniku wielkości migdału szczelnie zamknięty znajdował się w fazie regresji, niestety trzeba było go wyciąć żeby to stwierdzić...
Po przyjeździe do polski rozpoczęła terapie amigdalina dożylnie w formie kroplówek, niestety przy dużych dawkach wit c które brała maiła silne efekty zatrucia, typowe podczas zatrucia cyjankiem prążki na paznokciach u stóp oraz problemy z oddychaniem, po każdym taki efekcie przerywała terapię i wracała do mniejszej dawki, cały czas jednak próbowała 3 gram, i znów efekt zatrucia wracał, w jej przypadku bezpieczną dawką były 2 gramy. Po 2 tygodniach markery w normie, po terapii i pełnym rezonansie nie ma śladów przerzutów.
Jedyne co jest niepokojące to efekt uzależnienia od tabletek z amigdaliną w jej przypadku, związany z silnymi przeżyciami, i wolą bycia zdrowym. Psychiczne uzależnienie powoli znika wraz świadomością bycia zdrowym.
Cieszą się że dotarliście do końca ,Czekam na wasze pytania i uwagi. A w szczególności na wasze doświadczenia.
Pozdrawiam i bądźcie zdrowi!


-----------------------------
Z tego co pisałem wynika dość oczywisty wniosek, jałowa żywność pozbawiona nitrolizydów powoduje chorobę NIEDOBOROWĄ jaką jest nowotwór, co w praktyce przekłada się na to, że aby nie chorować wystarczy jeść ogryzek z pestkami a nie go wyrzucać, robić konfitury z całych owoców, jak to kiedyś mieliśmy w zwyczaju. A drugi problem to chemia która dodatkowo przyśpiesza procesy nowotworowe, substancje kancerogenne modyfikują DNA zdrowej komórki, z tak zmienioną komórką zazwyczaj radzi sobie enzym trzustki, jednak gdy codziennie zalewasz się i smarujesz kancerogenami to trzustka nie wyrabia i tu ma swoje miejsce B 17 właśnie. Dla wielu ludzi świadomych wszystkich substancji znajdujących się w żywności i chemii gospodarczej zakupy w popularnym Markecie to istne piekło a co ciekawsze osobny dział naukowy od GMO w MONSANTO zajmuje się własnie manipulacjami genetycznymi w kierunku stworzenia popularnych owoców bez pestek, jabłka już wymyślili bo przecież to takie

B17 leczy raka
wygodne...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz