8 wrz 2018

Rak i wit. B17 na podstawie własnych doświadczeń - UDANE WYLECZENIE

Rak i wit. B17 na podstawie własnych doświadczeń - UDANE WYLECZENIE
Witam!
Postanowiłem zacząć ten temat z powodu prywatnych wiadomości które od was dostaje, będzie to miejsce w którym będziemy mogli wymieniać się poradami i doświadczeniami.
Podzielę kwestię na kilka kategorii tak by łatwiej było się w Tym wszystkim Odnaleźć
Na wstępie: Tak naprawdę temat i treści które tu zamieszczę nie powinny być nikomu obojętne, gdyż każdego z nas dotyka problem raka, nie mówię tu o nas samych ale szczególnie bliskich członkach rodziny, są tez krewni, znajomi. Każdy może w swoim kręgu znaleźć osobę borykająca się z tym problemem. Skoro dotarliście na to forum i czytacie jego treści to macie już pełną bazową wiedzę na temat tego, jak wszystko pięknie kręci się wokół pieniędzy, i jak wiadomo cała dziedzina medycyny dotycząca nowotworów jest zmanipulowana i zakłamana. Problem polega na czym innym. Słowo "rak" wypowiedziane przez lekarza działa na większość ludzi paraliżująco, i nawet najbardziej światli potrafią wciągnąć się w niebezpieczny proces leczenia jakim jest chemioterapia. Przede wszystkim autorytet jakim jest dla nas Medycyna i lekarze traktujący o nowotworach, wzbudza w nas jakiś bazowy poziom zaufania który wynika tylko i wyłącznie z naszej niewiedzy a wszelkie próby dowiedzenia się czym jest nowotwór z mainstreamu medycznego kończy się bólem głowy i seria wykluczających się wniosków. Idziemy do lekarza i prosimy o pomoc bo czujemy się za głupi na to by sobie samemu pomóc, tak bym określił ponad 90% przypadków. Dlatego czas na edukację, czas na informowanie swoich bliskich i rozprzestrzenianie informacji, tylko świadomość daje możliwość obronienia się przed decyzjami które będą generowane przez nasz własny strach.
1. Ja/moi bliscy mamy Raka.
Ten dzień większość opisuje jako dzień apokalipsy, to już koniec... Czasem słychać głosy, podjęcia walki, podjęcia natychmiastowego leczenia, ludzie są gotowi stawić czoła nowemu problemowi. Tak wyglądał dzień mojego dziadka, zasmucony i zrezygnowany przyjechał z kolonoskopii, po niedługim czasie doszły wyniki pobranej tkanki, 2 guzy na jelicie grubym w fazie II i III. Pierwszy raz w życiu widziałem tego 78 letniego faceta jak płacze. Oczywiście byłem tym przejęty, ale wiedziałem o alternatywnych możliwościach, i przede wszystkim wiedziałem że chemia nie wchodzi w grę! W tym momencie natychmiast należy się zdeklarować, zaoferować pomoc i wsparcie. Ja od razu obiecałem mu poszukać jak najwięcej informacji o jego chorobie, i przedstawienie mu wszelkich możliwości leczenia. Powtarzam wszelkich. To ważny moment by nasi bliscy nie czuli się sami ze swoim problemem, musza na was liczyć i co najważniejsze musicie mieć do nich cierpliwość, będę to powtarzał wiele razy, ale cierpliwość jest tu bardzo istotna, bo usłyszycie 100 razy to samo pytanie dzień w dzień, "czy aby to na pewno pomoże?". Osoba chora mimo późniejszej świadomości tego że wraca do zdrowia, nawet będąc już wyleczona, może nie przestawać pytać. Mój dziadek przestał pytać w momencie gdy z jego wynikami pojawiliśmy się w poradni onkologicznej by tam usłyszał z ust "Autorytetu" że nic mu nie jest . Tak więc, deklaracja pomocy i rozpoczęcie poszukiwań.
2. Edukacja
Tak więc należy zabrać się do roboty, bo temat jest dość obszerny. Przyznam że poszukiwanie informacji i edukacja do przyzwoitego poziomu zajęła mi 3 miesiące, dzień w dzień, artykuły, portale medyczne, fora pacjentów, w końcu metody alternatywne, źródła opracowania, nowinki, blogi. Postaram się wam oszczędzić poszukiwań ale nie chce żebyście się rozleniwili bo w końcu pracujecie na czyjeś/swoje zdrowie. Proces Edukacji chorego należy podzielić na 2 etapy:
Medycyna Konwencjonalna: Czyli wszystko co oferuje dzisiejsza medycyna: jaka jest jej geneza raka, jakie są metody leczenia, jak one powstały, jaka jest ich skuteczność, jakie wady.
Metoda Niekonwencjonalna: Czyli wszystkie możliwości niekonwencjonalnego leczenia, geneza, opracowania, wszelkie za i przeciw.
Co do Metod Konwencjonalnych podam tylko w skrócie najważniejsze informacje -medycyna lawiruje z dokładną odpowiedzią czym jest rak, podają dokładne szczegóły zachowywania się nowotworu, potrafią ustalić przebieg kolejnych etapów choroby. Sama geneza jest z pogranicza "obciążenia genetycznego" które okazuje się wierutna bzdurą, ale jak coś to najłatwiej zrzucić na geny. Są tez założenia prawdziwe, jak byciem wystawionym na działanie kancerogenów, promieniowania. Ale nie ma odpowiedzi dlaczego pewnego dnia zdrowa komórka zmienia się w komórkę nowotworową przechodzi w tryb "nieśmiertelności" i rozpoczyna oddychanie beztlenowe. -Pierwsze chemio terapie powstawały w obozach koncentracyjnych, które prowadziły badania na zlecenia min. takich chemiczno-farmaceutycznych gigantów JAK BASF, BAYER. -Już wtedy doszli do wniosku że podawanie chemicznych koktajlów potrafi zniszczyć nowotwór ale niestety również cały organizm. -Tak więc "terapia" to po prostu zatrucie całego organizmu substancjami które same w sobie są kancerogenne (sic!) do tego stopnia by nie uniemożliwić dalsze funkcjonowanie komórkom rakowym. Metoda ta niestety uszkadza organy wewnętrzne które w szybkim czasie zużywają się powodując tak niską przeżywalność. -oprócz tego do zaoferowania jest też naświetlanie. promieniowanie radioaktywnego pierwiastka "przypala" guza, jednocześnie uszkadzając i naświetlając zdrowe tkanki -trzecia metoda inwazyjna, jest interwencją chirurgiczną, czyli po prostu wycięcia guza. Jedyna metoda z której można skorzystać w razie gdy wielkość nowotworu może zagrozić życiu, mianowicie ucisk naczyń, organów itp. -Skuteczność pierwszych dwóch metod jest szokująco niska, naprawdę poniżej jakichkolwiek oczekiwań. Według danych zgromadzonych przez Największe szpitale i klinki onkologiczne znajdujące się w Australii i Kanadzie na przestrzeni lat 2000-20010 średnia życia dla zsumowanych wszystkich przypadków raka bez względy na fazę zaawansowania i wiek badanego, tylko niecałe 3% pacjentów żyło dłużej niż 4 lata. gdy spojrzymy na statystyki wyleczenia dotyczące guza w fazach III i IV otrzymamy wyniki poniżej 0.05%.... -Wady chyba są już zbędne, każdy może sobie wyobrazić sobie bycie podłączonym do najsilniejszych środków przeciw bólowych, i dalej czuć ból, organizm struty chemią, zniszczone organy wszystko z czasem pada wytwarzając tak nieludzki ból iż pacjent jest w stanie podjąć się eutanazji, bądźmy szczerzy, nie jesteśmy sobie tego w stanie wyobrazić...
Metody niekonwencjonalne choć jest ich ogrom to niestety wiele z nich jest tak zwanym półśrodkiem, trzeba spędzić ogromna ilość czasu by sensownie wybrać co jest dla nas najlepsze. Trafimy tu na drogę do zdrowia jaki i trafimy na oszustów, coś nas wyleczy coś nam zaszkodzi, im więcej zbierzemy informacji tym mniej błędów popełnimy. Ja opieram się na Opracowaniach Ernst Krebs'a Dr. medycyny który niestety poprzez swoje badania nad wit b. 17 został usunięty z "szacownego" grona lekarzy, bo miał czelność odkryć iż rak to tak naprawdę nic poważnego. -Według jego i nie tylko jego badań, nowotwór ma naturę trofoblastów, Komórki która w naturze występuje w organizmach kobiet podczas zagnieżdżania się płodu w ściance macicy, komórki te dosłownie wgryzają się w ścianę mocując łożysko tak by było one połączone z krwio-obiegiem matki. gdy płód rozwinie swoją trzustkę, jej enzymy niszczą trofoblasty To trzustka stanowi nasza główną linię obrony przed nowotworem, gdy ta zawiedzie, mamy druga linię obrony... Każdy może zauważyć że zwierzęta żyjące dziko w przyrodzie nie chorują na raka, dzieje sie tak gdyż żywność którą spożywaja jest bogata w nitrolizydy, min b17, witamina ta zawarta jest w trawach i pestkach owoców. To nic innego jak organicznie nieaktywny cyjanek, który uaktywnia się tylko i wyłącznie w obecności enzymów produkowanych przez komórki rakowe, cyjanek uwalnia się do komórki rakowej gdzie po jej zniszczeniu ponownie jest dezaktywowany a następnie wydalany z organizmu. -mamy tez wit C która stosowana wg. zasad Paulinga również wspomaga procesy lecznicze. -Wszelkie antyoksydanty usuwające wolne rodniki, jak i enzymy zawarte w surowych roślinach wspomagają leczenie, tu można powołać się na dietę Garsona. -Leczenie naturalne, oczyszczanie organizmu, przywrócenie prawidłowego funkcjonowania organów. -Niesamowicie wysokie statystki w leczeniu, niestety mniejsze im dalej posunęło sie zaniedbanie organizmu wynikające z wielkości guza.
Materiały: Dokument o wit B17 http://www.youtube.com/watch?v=YsT6qNk8_qQ Dr. rath na temat Kartelów medycznych http://www.youtube.com/watch?v=jw35QwKuHtc
Z powodu braku czasu postaram się z czasem ponownie znaleźć protokoły Dr Krebsa oraz Dr Paulinga i zamieścić do nich linki
3. Przygotowanie do Terapii Po Etapie Edukacji następuje etap zakupów, i tak ze względu na budżet będzie on różny, jedno jest pewne, od dzisiaj musi się zmienić codzienna lista zakupów, koniec z ciągłym smażeniem w głębokim oleju i odgrzewaniem w mikroweli, kupowaniem mrożonych warzyw i zasypywaniem wszystkiego ogromną ilością cukru i soli. Ten właśnie wygodny tryb życia sprowadził was lub waszych bliskich do tego wątku, nie ma zmiłuj się nie ma półśrodków, albo chce się byc zdrowym albo nie, jeśli ktoś twierdzi że dalej będzie jadł Tesco VAlue i będzie zdrowy może w tym momencie przestać czytać dalej, szkoda czasu...
B 17 Po wstępnym przesiewie wybrałem do terapii, B17 z meksyku, firmy Cythopharma niestety ich strona domowa ma problemy z obsługa naszych polskich kart, jak zresztą inne meksykańskie sklepy, dlatego poszukałem stronki z obsługa paypala i znalazłem przyjazną stronę Xbrak strony - mozna kupic to na kazdej innejX gdzie maja nawet w miarę rześkie "customer care" i sprzedają oryginalne produkty od cythopharmy. Tak więc zakupiłem 3 opakowania po 100 tabletek po 500mg każda, cena opakowania nie zmienia się od roku 81$. Prosty rachunek 3x81$ + 35$ przesyłka daje nam po bardzo dużym zaokrągleniu w górę gdzieś 850-900 zł wszystko zależy od kursu dolara. jeśli odejmiemy nasze 121 tabletek z 21 dniowej terapii po 6 dziennie to zostaje nam jeszcze 180 tabletek czyli po dwie na okres 90 dni, czyli w sam raz (pamiętajcie że nawet po 3 miesiącach należy przyjmować regularnie malutkie ilości amigdaliny czyli zjeść pestki z 1 lub 2 jabłek raz dziennie ) Tabletki przyjmujemy rano w południe i na wieczór po 2, tak przynajmniej sobie z dziadkiem ustaliliśmy.
Wit C i cynk Coś nam musi pomóc transportować wit b 17 i wzmacniać metabolizm. Tu postawiłem na produkt Calivity, mam gdzieś ich popaprany system sprzedaży rodem z zeptera i amweya przynajmniej maja tabletki 1000mg. Produkt jest wysokiej jakości, odradzam tabletki rozpuszczalne ze względu na Aspartam. (btw w aptece co rusz wszędzie dają aspartam, polecam czytać skład leku przed zakupem, widać jak dbają o nasze zdrowie...) Odradzam też małe tabletki po 200mg bo spożycie jednego lub 2 gram wit C w takiej formie to łykanie 5-10 tabletek co wywoła nieprzyjemności w żołądku. Cynk kupcie jaki chcecie tu akurat nie mam zdania ani dawki godnej polecenia, ja sam wybrałem cynk z calivity żeby mieć wszystko za jednym zamachem. Cena w Cali za 100 tabletek jedno gramowych to 50 zł, jeśli uważacie że za drogo znajdzie taniej, tylko broń boże nie ściągajcie z netu chińskich podrób, taka wit C jest nieoczyszczona i większa ilość jej sztucznego optycznego izomeru może wam zaszkodzić. cynk to jakieś 20 zł. Tak więc na terapię lecą z 3 opakowania wit c i 3 cynku mamy jakieś 230zł z przesyłką.
Resveratrol Czyli wyciąg z pestek winogron, bardzo dobry antyoksydant. Od was zależy czy go uwzględnicie. Nie jest jakoś super dostepny, w Cali zapłacicie 100-120 zł za 60 tabletek, jedna dziennie to dwa miesiące takiej przyjemności.
Koenzym Q10 Potrzebny by wzmacniać nasze komórki, ponownie pomaga przyśpieszać proces detoksykacji. W cali dość drogi, w internecie są w sprzedaży duże dawki pod nazwą ubichinol. My po paru eksperymentach zostaliśmy na koenzymie z Apteki (jedyna rzecz jaką tam kupowaliśmy ) cena jakieś 20 zł za 60 tabletek ale nie jestem teraz pewien.
Olej Lniany Najlepiej z w ciemnych szklanych butelkach, nierafinowany, wyciskany na zimno, świetnny do sałatek lub sera białego jak ktoś lubi. Jak nie lubi to łyżka stołowa lub dwie dziennie. Olej to od 25-50 zł za 0.5 litra
soki Soki z wyciskarki ślimakowej lub prasy odpada sokowirówka, gdyż rozrywa tylko wodniczki komórek przez co sok jest wodnisty i mało wartościowy, a wszystko co w cytoplaźmie leci do śmieci. Na ślimaku jest już lepiej, sok wyciska się łatwo tylko maszyna trochę kosztuje my kupiliśmy najtańszą za 700 zł, są też prasy najbardziej wydajna metoda lecz tu ceny są poza moim budżetem, ale jak was stać to czemu nie.
warzywa i owoce To chyba największa zmora, dorwać dobry produkt, wszędzie tylko holenderskie piekne marchewki smakujące jak rozpuszczony nawóz, albo polskie piękności które są troche lepsze. Ja wyznaje zasadę im brzydsze tym lepsze, polska marchew powyginana i pozjadana przez robaki to gwarancja że kogoś nie było stać na opryski i chwała mu za to kupujemy kilka worków na zapas i do piwnicy. Do tego brzydkie buraki i selery, z owoców polecił bym jabłka ale tylko na prasę w ślimaku zrobicie tylko mus... Cała reszta owoców i warzyw według waszego smaku i humoru. Podczas terapii 21 dni dziadek dotawał 2-3 szklanki soku mieszanego, nie więcej bo można dostać śpiączki wątrobowej! Od takiego soku organizm pozbywa się momentalnie toksyn a wątroba musi z tym nadążyć, jeśli wchodzicie w Gersona na całego to musicie dokładnie poczytać co i jak i robić lewatywy z kawy. Dziadek lewatyw nie chciał, więc dlatego tylko 2,3 szklanki. poza tym Garson to strasznie odpowiedzialna i pracochłonna terapia. Ja przy 3 szklankach soku spędzałem po 4 godziny myjąc warzywa szczotką (nie obierać w skórce jest najwięcej minerałów i witamin!) wyciskając je na wyciskarce ślimakowej, i myjąc ja za każdym razem. Więc robienie 12 szklanek dziennie to praca na cały etat! Jeszcze raz powtarzam Gerson to strasznie ciężka i pracochłonna terapia dlatego ją sobie zmodyfikowałem do potrzeb dziadka. Cen nie podaje bo to bardzo indywidualne gdzie co jakie kupicie, na giełdzie gdzie obkupują się warzywniaki będzie dużo i tanio w sklepie z ekologiczną żywnością dacie auto w zastaw, najlepiej mieć zaufanego rolnika
koniec z.. Nie wolno podczas terapii spożywać alkoholu! NIE WOLNO! Cannabis jak najbardziej . Smażenie ograniczyć do minimum wprowadzić dużo dań z surowych warzyw, mikrowele polecam wypier..... na śmietnik i zapomnieć o niej raz na zawsze, jak ktoś powie że jest "wygodna" to niech ją sobie założy na głowę...
Podsumowanie: Na terapię dziadka wstępnie poszło 2 tys zł nie licząc warzyw. Jeśli kogoś nie stać na amigdalinę z meksyku niech zacznie jeść pestki moreli bądź jabłek, jeśli kogoś nie stać na wit C to niech je duże ilości pietruszki, zawsze jest jakiś sposób, nie ma tłumaczenia nie mogę nie chce mi się nie stać mnie!
4. Praktyka
Po wykryciu guzów dziadek przeszedł lekarskie pranie mózgu, po czym zdecydował sie na operację wycięcia kawałka jelita grubego z guzami. Tak też uczyniono, niezwłocznie po zabiegu wykonanym we Wrocławiu poproszono dziadka o podjęcie chemii, dziadek kulturalnie odmówił, wrócił do domu, przyszły wyniki biopsji, i ocena tego co zostało niewycięte, bo jak się okazało nowotwór rozlazł się po węzłach chłonnych i zaczął sobie "wędrować"
Rozpoczynamy terapie od tygodniowego wcinania warzyw i soków by poczyścić organizm ze złogów i śmieci nagromadzonych przez tyle czasu, następnie rozpoczynamy branie wit b17 zaczynając od jednej tabletki dochodząc do 6 dziennie i tak przez 21 dni do tego wit c i cała reszta. Problem wit C jest taki że powoduje zbyt szybkie uwalnianie cyjanku z amigdaliny co powoduje szybkie zatrucie organizmu. Jeśli mam objawy zatrucia, duszności należy przerwać terapie na jeden dzień i wrócić do niej po 48 godzinach na zmniejszonej dawce. trzymać się dawki przy której nie mamy efektów ubocznych, dziadek przy terapii doustnej nie miał na szczęście takich efektów, ale za to przy 2 przypadku kobiety z mojej rodziny gdzie dawki wit c były po 8 gram dziennie dożylnie efekty uboczne były częste ale o tym puźniej. Tak więc dziadek przyjmuje zalecane dawki, pije soki je zdrowe rzeczy (nie mogłem w to uwierzyć bo dziadek całe życie jadł prawie tylko mięso...) po 14 dniach wykonał próbne markery które sam mu zleciłem. To nie takie trudne W każdym laboratorium możesz sobie zrobić badanie markerów na życzenie, koszt jednego to około 20 zł Wybierasz marker odpowiedzialny za dana grupę narządów i możesz ocenić w ten sposób stężenie we krwi antygenów związanych z danym rodzajem nowotworu. W przypadku dziadka głównym Markerem było CEA, okazało się w normie od tej pory nic się już nie zmieniło, po 21 dniach pojawiliśmy się na onkologi z wynikami pani lekarz powiedziała że to jeszcze o niczym nie świadczy, i zleciła USG i rezonans. Na pytanie kto dziadka namówił na odrzucenie chemioterapii pojąłem temat... niepotrzebnie.... zrobił sie straszna afera, musiałem podpisywać jakieś specjalne dokumenty o ubezwłasnowolnieniu dziadka, że to ja podejmuje za niego decyzje, cud niewidy straszenie odpowiedzialnością karną... po miesiącu pojawiliśmy się ponownie, tu dziadek rozpłakał się drugi raz i odetchnął z ulgą. Kobieta powiedziała że wszystko w porządku, i sama nie mogła w to uwierzyć, zmienili ton rozmowy ze mną zaczęły się pytania i miła atmosfera
Jedyny niesmak jaki został to to wycięte jelito, jak tłumaczył lekarz należało tego dokonać gdyż mogło się zamknąć światło przewodu pokarmowego, ale nigdy nic nie wiadomo. Teraz dziadek ma jedynie obniżony poziom żelaza ze względu na krótszy przewód pokarmowy i mniejszą wagę, poza tym wszystko ok
5. Rak Jajnika Historia Bliskiej osoby która na co dzień mieszka i pracuje we Francji jest inna od tej którą przedstawiłem wcześniej, mianowicie jej wycięto we Francji jajnik z Guzem II stopnia pozostawiono zalaną macicę po czym podjęła się ona Chemii która przy dwóch kursach dwa razy przerywana była przez zapaść. Kobieta odmówiła dalszego leczeni i zaczęła poszukiwania alternatywnych rozwiązań, od moje kuzyna dowiedziała się o historii mojego dziadka, zakupiła w Polsce polską amigdalinę z żywca którą zabrała do Francji tam brała ją przez tydzień gdy w tym czasie powiększał się jej drugi jajnik, lekarze zdecydowali się natychmiast go usunąć, choć sam chirurg przyznał że prawdopodobnie ją tylko rozpruje i jak zobaczy to czego się spodziewa to ją zaszyje z powrotem... (swoją drogą ciekawa opcja...) Ku jego zdziwieniu po rozlanym nowotworze ani ślady a guz w drugim jajniku wielkości migdału szczelnie zamknięty znajdował się w fazie regresji, niestety trzeba było go wyciąć żeby to stwierdzić...
Po przyjeździe do polski rozpoczęła terapie amigdalina dożylnie w formie kroplówek, niestety przy dużych dawkach wit c które brała maiła silne efekty zatrucia, typowe podczas zatrucia cyjankiem prążki na paznokciach u stóp oraz problemy z oddychaniem, po każdym taki efekcie przerywała terapię i wracała do mniejszej dawki, cały czas jednak próbowała 3 gram, i znów efekt zatrucia wracał, w jej przypadku bezpieczną dawką były 2 gramy. Po 2 tygodniach markery w normie, po terapii i pełnym rezonansie nie ma śladów przerzutów.
Jedyne co jest niepokojące to efekt uzależnienia od tabletek z amigdaliną w jej przypadku, związany z silnymi przeżyciami, i wolą bycia zdrowym. Psychiczne uzależnienie powoli znika wraz świadomością bycia zdrowym.
Cieszą się że dotarliście do końca ,Czekam na wasze pytania i uwagi. A w szczególności na wasze doświadczenia.
Pozdrawiam i bądźcie zdrowi!


-----------------------------
Z tego co pisałem wynika dość oczywisty wniosek, jałowa żywność pozbawiona nitrolizydów powoduje chorobę NIEDOBOROWĄ jaką jest nowotwór, co w praktyce przekłada się na to, że aby nie chorować wystarczy jeść ogryzek z pestkami a nie go wyrzucać, robić konfitury z całych owoców, jak to kiedyś mieliśmy w zwyczaju. A drugi problem to chemia która dodatkowo przyśpiesza procesy nowotworowe, substancje kancerogenne modyfikują DNA zdrowej komórki, z tak zmienioną komórką zazwyczaj radzi sobie enzym trzustki, jednak gdy codziennie zalewasz się i smarujesz kancerogenami to trzustka nie wyrabia i tu ma swoje miejsce B 17 właśnie. Dla wielu ludzi świadomych wszystkich substancji znajdujących się w żywności i chemii gospodarczej zakupy w popularnym Markecie to istne piekło a co ciekawsze osobny dział naukowy od GMO w MONSANTO zajmuje się własnie manipulacjami genetycznymi w kierunku stworzenia popularnych owoców bez pestek, jabłka już wymyślili bo przecież to takie

B17 leczy raka
wygodne...


19 wrz 2016

Epidemia autyzmu z powodu szczepień – spotkanie z neurobiologiem

Epidemia autyzmu z powodu szczepień – spotkanie z neurobiologiem, prof. Marią Dorotą Majewską.



autism

Brytyjscy naukowcy dr Andrew Wakefield i prof. John Walker-Smith wykryli autyzm u dzieci szczepionych szczepionką przeciw MMR (odra-świnka-różyczka). Robert Kennedy Junior ujawnił spisek z 2000 r. fałszowania i ukrywania wyników badań, które wykazały, że szczepionki zawierające rtęć powodują autyzm. Z neurobiologiem, prof. Marią Dorotą Majewską, rozmawia Beata Falkowska.


W jaki sposób zainteresowała się Pani naukowo tematyką szczepień?

– Impulsem było ukazanie się pionierskiej publikacji wybitnego brytyjskiego gastroenterologa-pediatry dr. Andrew Wakefielda. Zdiagnozował on zapalenie i owrzodzenie jelit u dzieci, które zapadły na autyzm po szczepieniach MMR (przeciw odrze, śwince, różyczce) i znalazł odszczepienne wirusy odry w ich jelitach. Po publikacji tego odkrycia wielu rodziców zrezygnowało ze szczepień. To zapoczątkowało brutalną nagonkę koncernów farmaceutycznych na dr. Wakefielda.

Dr Andrew Wakefield – naukowiec, który odkrył związek szczepień z autyzmem (fot. Peter Macdiarmid/Getty Images)

Współautor tej pracy, prof. J.A. Walker-Smith, który też był atakowany, pozwał do sądu brytyjski General Medical Council i wygrał proces o zniesławienie.

Dodatkowym bodźcem była dla mnie publikacja Roberta Kennedy’ego Juniora. Ujawnił on spisek z 2000 r. fałszowania i ukrywania wyników badań, które wykazały, że szczepionki zawierające rtęć powodują autyzm  i inne choroby neurorozwojowe.
Maria Dorota Czajkowska-Majewska3

Sama też badała Pani wpływ szczepień na schorzenia neurologiczne.

– W 2006 r. wygrałam europejski konkurs na projekt badawczo-edukacyjny i otrzymałam grant Katedry Marii Curie (UE) na przeprowadzenie badań nad biologią autyzmu. Prowadziłam je razem z kolegami z Zakładu Farmakologii oraz z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Interesowaliśmy się badaniem udziału rtęciowego związku tiomersalu (thimerosalu), dodawanego do szczepionek w charakterze konserwantu, w etiologii autyzmu. Prowadziliśmy badania kliniczne na dzieciach i przedkliniczne na zwierzętach. Podanie oseskom szczurów iniekcji różnych dawek tiomersalu (z których jedna odpowiadała dawkom stosowanym u dzieci w szczepieniach) powodowało wiele anomalii neurorozwojowych: niewydolność ruchową, upośledzenie reakcji bólowych, nasilenie reakcji lękowych, zaburzenia interakcji społecznych, oraz istotne zmiany biochemiczne i neuropatologiczne w mózgu. Uszkodzenia mózgu u szczurów przypominały zmiany obserwowane u dzieci autystycznych; niektóre były wywoływane przez dawki stosowane w szczepionkach. Szczury są mniej wrażliwe od ludzi na działanie toksyn, to znaczy, że tiomersal powoduje większe spustoszenia w mózgach dzieci niż u szczurów.
Badania przeprowadzone na dzieciach autystycznych wykazały pośrednio, że mają one niewydolne mechanizmy eliminowania rtęci z tkanek, dzięki czemu ten toksyczny metal dłużej utrzymuje się w ich organizmach i silniej je zatruwa niż dzieci zdrowe; podobne były obserwacje innych naukowców. Nasze badania wykazały też, że dzieci autystyczne mają naruszoną gospodarkę hormonalną i produkują nadmierne ilości sterydowych hormonów androgenów, co może być skutkiem ich zatrucia szczepionkową rtęcią. Wysoki poziom androgenów przyczynia się do zaburzeń zachowania u tych dzieci.


W innych krajach wyciągnięto podobne wnioski?

– Analiza częstości zachorowań dzieci na autyzm wskazuje na korelację z liczbą stosowanych szczepień. Od 1975 do 2012 r. wprowadzono do kalendarza szczepień dla niemowląt w USA co najmniej 10 nowych szczepionek i w tym czasie zachorowalność na autyzm wzrosła 100-krotnie. W 1975 r. chorowało 1 dziecko na 5 tys., a w 2012 już 1 na 50.

Oponenci zarzucają Pani nierzetelność, mylenie hipotez z dowodami etc.

– O hipotezie związku szczepień z autyzmem można było mówić 20 lat temu. Dziś została ona potwierdzona na wiele sposobów. Tylko w USA sądy przyznały prawie 3 miliardy dolarów odszkodowań za NOP-y (niepożądane odczyny poszczepienne) włączające encefalopatię poszczepienną, czyli autyzm. Jak ujawniają dane z VAERS (amerykańskiej bazy powikłań poszczepiennych),

nie ma szczepionek bezpiecznych, każda może powodować NOP-y i zgony, choć niektóre wyróżniają się szczególną toksycznością.  Dlatego Sąd Najwyższy USA zawyrokował, że „szczepienia są nieuchronnie niebezpieczne”.


Jak wygląda debata wokół szczepień w krajach anglosaskich, w USA?

autism-epidemic
– W USA szczepienia są dobrowolne, szantażuje się jednak rodziców, że dzieci nie będą przyjęte do szkół publicznych, jeśli nie będą zaszczepione. Świadomi rodzice, którzy chcą uchronić swe dzieci przed NOP-ami, nie szczepią ich, choć nierzadko muszą toczyć walki ze skorumpowanymi urzędami.

Na Zachodzie informacje o NOP-ach, tak jak w Polsce, są zwykle ukrywane, by stwarzać pozory, że szczepienia są bezpieczne.

Dyskutuje się kwestię racjonalności masowych szczepień. Ich zwolennicy straszą, że dzieci będą nagminnie chorować i umierać, jeśli nie będą szczepione. Dalekie jest to od prawdy. W USA i w Polsce w latach 1950-1960 po wprowadzeniu masowych szczepień przeciw polio szczepionkami zawierającymi żywe wirusy tysiące dzieci zostało sparaliżowanych, dziś to samo dzieje się w krajach Azji i Afryki.

polioParaliż i deformacje po szczepionce przeciw polio w Indiach (fot. book-med.info)

Paraliż i deformacje po szczepionce przeciw polio w Afryce (fot. globalplusnews.com)

Współczesne statystyki z Niemiec, Holandii i innych krajów Europy Zachodniej, gdzie stosuje się 2-3 razy mniej szczepień niż w USA czy w Polsce i gdzie są one dobrowolne (a znaczny odsetek rodziców wcale nie szczepi), pokazują, że wskaźniki umieralności niemowląt są tam co najmniej 2 razy niższe niż w krajach intensywnie szczepiących. Badania pokazują też, że dzieci nieszczepione znacznie rzadziej chorują na różne choroby chroniczne, neurologiczne i neurorozwojowe.

Opisuje Pani przeróżne machlojki z udziałem koncernów farmaceutycznych walczących o rynek szczepień.

– Informacje o systemowej korupcji koncernów farmaceutycznych coraz częściej pojawiają się w mediach. Szacuje się, że około 20 proc. przestępstw korporacyjnych jest popełnianych przez te firmy.

Mamy tu do czynienia z fałszowaniem wyników badań, wydawaniem sfabrykowanych, kłamliwych publikacji,  często z badań, które nie zostały wykonane, z przekupywaniem lekarzy i urzędników medycznych.

W ciągu 10 lat firmy te zapłaciły ok. 17 mld dolarów kar za spowodowane szkody. Ostatnio firma GSK została skazana w Chinach na zapłacenie 297 milionów funtów kary za przekupstwo.
Doktor Diane Harper, która prowadziła badania kliniczne ze szczepionką HPV (przeciw wirusowi brodawczaka), ujawniła korupcyjny skandal związany z wypuszczeniem jej na rynek i agresywnym promowaniem stosowania jej u dziewcząt.

hpv-vaccine-creator-dr-diane-harperDr Diane Harper – twórczyni „słynnej” szczepionki Silgard/Gardasil przeciwko HPV (fot. yournewswire.com)

Od 2007 r. do października 2014 r. do VAERS zgłoszono 171 zgonów, 1188 przypadków trwałych okaleczeń, 11 885 wizyt w pogotowiu i ok. 100 przypadków raka szyjki macicy u dziewcząt i młodych kobiet po szczepieniach HPV.

Wszystko kręci się wokół zysku, a nie pod sztandarem ochrony przed chorobami?

– Oskarżenia wysuwane przeciw osobom nieszczepionym, że one rzekomo zagrażają zdrowiu szczepionych, roznosząc choroby zakaźne, są nielogiczne i fałszywe. Jeśli szczepienia są cokolwiek warte i chronią przed chorobami (na co nie ma dowodów), to szczepieni nie powinni się obawiać, że się zarażą. Skoro się boją, to okazują, że sami nie wierzą w skuteczność szczepień. Po co się w takim razie szczepią? Statystyki i badania wykazują, że szczepieni równie często lub częściej zapadają na choroby zakaźne niż nieszczepieni i że przeciwciała wyprodukowane pod wpływem szczepień utrzymują się w organizmie najwyżej kilka lat.

USA są jednym z nielicznych państw posiadających w miarę rzetelną bazę NOP.

– Na żądanie Kongresu stworzono w USA bazę danych VAERS, w której rejestruje się NOP-y od 1990 roku. Zgłaszanych jest nie więcej niż 5 proc. przypadków powikłań, więc liczbę zarejestrowanych NOP-ów należy pomnożyć przez mniej więcej 20, by otrzymać przybliżone liczby wszystkich prawdopodobnych przypadków.
Ogólny wgląd w dane VAERS ukazuje prawdziwe pobojowisko poszczepienne. Od 1990 r. zgłoszono 471 242 NOP-y, co znaczy, że było ich prawdopodobnie ponad 9 milionów; 5723 zgony (x 20 = ok. 100 tys.); 10 800 trwałych okaleczeń (x 20 = ponad 200 tys.); 50 029 hospitalizacji (x 20 = rzędu miliona); 162 182 wizyty w pogotowiu (x 20 = przeszło 3 miliony). Najwięcej zgonów poszczepiennych zanotowano wśród niemowląt do 6. miesiąca życia i osób po 65. roku życia.

Ian Larsen Gromowski (25.06.2007-10.08.2007) – przeżył 47 dni, ofiara szczepionki przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (WZW B, hepatitis B). Fot. iansvoice.org

Jakie są główne wady programu szczepień w Polsce?

Głównym problemem tego programu jest: nadmiar i zbyt wczesne podawanie szczepień. Groźne jest też stosowanie archaicznych szczepionek, takich jak pełnokomórkowa szczepionka DTP z rtęcią i doustna przeciw polio (OPV) zawierająca żywe wirusy. Nie stosuje się ich już nigdzie w UE.
Pełnokomórkowa szczepionka DTP nierzadko zawiera aktywne bakterie i powoduje krztusiec u zaszczepionych dzieci oraz ich rodzin. Jest ona prawdopodobnie odpowiedzialna za tysiące zachorowań na tę chorobę w Polsce i za wiele przypadków śmierci łóżeczkowej. Szczepionka OPV spowodowała setki tysięcy przypadków paraliżu na świecie. Ile ich było w Polsce? Nie wiadomo, bo te dane są ukrywane. Jest ona groźna nie tylko dla szczepionych dzieci, ale i dla ich otoczenia, bo zaszczepieni rozsiewają wokół wirusy polio.
Ryzyko poważnych powikłań lub zgonu po szczepieniach jest obecnie dużo większe niż ryzyko zachorowania na którąś z łagodnych i łatwo uleczalnych chorób zakaźnych. Sama dziś niczym bym nie szczepiła własnego dziecka, najwyżej szczepionką WZW B przed pójściem do szkoły. Nie udzielam rodzicom porad: szczepić czy nie. Jeśli chcą szczepić, proponuję im rozważyć opóźnienie szczepień i stosowanie stosunkowo bezpieczniejszych szczepionek bez rtęci i adiuwantów.

Z prof. Marią Dorotą Majewską, neurobiologiem, rozmawiała Beata Falkowska

Cały film VAXXED. Wyszczepieni – od TUSZOWANIA faktów do KATASTROFY






VAXXED. Wyszczepieni – od TUSZOWANIA faktów do KATASTROFY, cały film z napisami.

VAXXED - FROM COVER-UP TO CATASTROPHE





Ręce karteli farmaceutycznych są długie, więc potrafią dosięgnąć nawet takie osoby, jak Robert DeNiro, który pod wpływem ich gróźb usunął film z festiwalu Tribeca. 
Działanie to przyniosło efekt odwrotny od zamierzonego, ponieważ sprawa wywołała wielką wrzawę w mediach społecznościowych i każdy chciał na własne oczy zobaczyć, jaką brudną tajemnicę chcą ukryć przed narodem przedstawiciele kartelu farmaceutycznego i przekupione przez niego władze medyczne, z CDC na czele.
Film skupia się na aferze wywołanej przez ujawnienie przez dr Williama W. Thompsona prawdy na temat szczepionki MMR. W CDC od zawsze wiedziano o tym, że szczepionka ta powoduje autyzm i że szczególnie zagrożeni są afroamerykańscy chłopcy, ale świadomie próbowano tę prawdę zatuszować. Posunięto się nawet do zniszczenia materiałów dowodowych. Na szczęście doktora Thompsona ruszyło sumienie, więc nie tylko nie chciał być z tą szczepionką kojarzony, ale postanowił powiedzieć całą prawdę. Skontaktował się więc z Brianem Hookerem, dziennikarzem, który ma autystycznego syna i opowiedział mu wszystko, co wiedział. Dostarczył również tajne dane z badań, przeprowadzonych przez firmę Merck i sfałszowane przez CDC (przy okazji polecam wywiad z twórcą tej szczepionki Maurice Hillemanem, odsłaniający szokujący cynizm „uczonych” wakcynologów, którzy świadomie zakażają dzieci wirusami odzwierzęcymi i rakotwóczymi).
Kłamaliśmy na temat odkryć naukowych. Nie można już ufać pracy CDC nad bezpieczeństwem szczepień. Nie można ufać, że będą przejrzyste. CDC nie można zaufać, że będą się sami kontrolowali.William W. Thompson, starszy naukowiec w Centrum ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób USA
Jeśli CDC jest instytucją, której nie można ufać, jeśli nie można ufać temu, co szumnie jest nazywane „badaniami i dowodami naukowymi”, to komu i czemu ufać można?
Obawiam się, że nikomu. Ufać możemy jedynie własnemu rozumowi i intuicji. Jeśli widać dym, to jest oczywiste, że coś się pali! Jeśli tak wiele osób opowiada, że po szczepionce MMR lub dowolnej innej, ich dzieci zamieniły się z dnia na dzień w warzywo lub nawet zmarły, to znaczy, że nie wolno nam lekceważyć takich ostrzeżeń, tak samo, jak nie wolno lekceważyć dymu wydobywającego się spod podłogi!
Afera dr Williama W. Thompsona to pierwszy kamyk, który zapowiada wielką lawinę. Lawinę, która (mam nadzieję) zmiecie już wkrótce z powierzchni ziemi mordercze kartele farmaceutyczne wraz z ich ludobójczymi szczepionkami i pseudo-lekami.
Kilka cytatów z tego filmu:
Jeśli firma farmaceutyczna pozwoliłaby na wykreślenie tylko jednej szczepionki z kalendarza szczepień oznaczałoby to stratę ok. 30 miliardów dolarów w ciągu jednego roku.
Niesamowite jest rozpatrywać przypadki autyzmu każdego roku i zestawiać je, powiedzmy, z liczbą zachorowań na odrę dzieci, które pojechały do Disneylandu. Minimalna liczba dzieci złapała odrę, a ogromna jest diagnozowana z autyzmem każdego dnia.
Mieliśmy 1 milion 82 tysiące 353 przypadki autyzmu w 2014 roku.
W USA co 7 minut dziecko ma diagnozowany autyzm.

Szczepionkowy terror w Polsce. Zobacz kto i jak decyduje o szczepieniach dla dzieci…WYWIAD z biotechnologiem

„Interesy i dobro jednostki powinny być stawiane ponad wyłącznym interesem nauki lub społeczeństwa” – Powszechna Deklaracja w sprawie Bioetyki i Praw Człowieka UNESCO. Oznacza to, że nikt nie może być zmuszony do zaszczepienia, żeby chronić innych!

WYWIAD z biotechnologiem Matyldą Szalaty

Źródło: polskaniepodległa.pl

– Decyzje o tym, na co szczepione są nasze dzieci, mają charakter administracyjny i są podejmowane nie przez jakichś wybitnych specjalistów, lekarzy, ale przez urzędników NFZ! Nie będzie też pewnie dla nikogo zaskoczeniem, że ludzie ci mają rozległe kontakty z przedstawicielami koncernów farmaceutycznych. Inną rzeczą, która powinna skłonić nas, rodziców, do myślenia, jest fakt, że w latach 80. i 90. dzieci do drugiego roku życia otrzymywały jedynie 10 szczepionek, a obecnie aż 30! Nie można pominąć faktu, że w Polsce szczepi się na gruźlicę, a stopień zachorowalności na nią jest taki sam jak w USA i Francji, gdzie szczepienia te są dawno zniesione – mówi Matylda Szalaty, biotechnolog, były pracownik PAN w rozmowie z Robertem Witem Wyrostkiewiczem.

Skąd burza wokół szczepień? Podobno dzieci niezaszczepione są dyskryminowane przez państwo… To prawda?

Dzieci niezaszczepione są dyskryminowane. W ostatnich latach temat szczepień w naszym kraju stał się głośny właśnie z powodu ograniczeń, jakie zaczęły wprowadzać niektóre samorządy w przyjmowaniu dzieci do żłobków i przedszkoli; odmawiano zapisywania dzieci nieszczepionych! Spowodowało to, że media masowo zaczęły nawoływać do szczepień i piętnować suwerenne decyzje rodziców. Okazało się, że rodzice w Polsce nie mają prawa decydować o zdrowiu własnych dzieci! W mojej opinii obowiązek szczepienia w Polsce jest pogwałceniem wolności. W naszym kraju bardzo lubimy się odwoływać do wzorców zachodnich, aspirujemy do standardów krajów, takich jak: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja itd., a sami realizujemy wzorce krajów takich krajów jak Rumunia czy Bułgaria…

Rodzice muszą, ale chyba zazwyczaj też chcą szczepić dzieci. Nie jest tak?

Wobec rodziców stosuje się terror emocjonalny. Mówi się im coś w stylu: nie zaszczepisz, ryzykujesz zdrowiem i życiem swojego dziecka, przyczyniasz się do szerzenia chorób zakaźnych. Ten przekaz jest właśnie taki, chociaż ubrany czasami w bardziej eleganckie słowa. Niestety, ale do niedawna świadomość rodziców w Polsce była na etapie kamienia łupanego. Jedyna dostępna wiedza o szczepieniach pochodziła od lekarzy i pielęgniarek, którzy swoją przygodę z immunologią, czyli nauką o układzie odpornościowym, zakończyli na trzecim roku studiów. Obecnie, w dobie dostępu do internetu, mamy możliwość zweryfikowania pewnych utartych i betonowych poglądów. Nawet internet powie nam często więcej niż straszące rodziców kolorowe plakaty z chorymi dziećmi porozwieszane w placówkach służby zdrowia i agitujące na korzyść biznesu szczepionkowego, bo to przecież także ogromny biznes. Dlatego uważam przymus szczepień za skandaliczny w kraju, który szczyci się ideałami wolnościowymi.

Co powinno budzić największe obawy?

Po pierwsze, przerażające jest to, że szczepi się noworodki, a nawet wcześniaki. Obawy budzi więc obowiązek szczepień w pierwszej dobie życia. Ten system przymusu szczepionkowego dla noworodka w pierwszym dniu po urodzeniu jest obecnie realizowany jedynie w Polsce, Bułgarii i Rumunii! Jest to odbieranie szans dzieciom mającym np. wady genetyczne, upośledzenia odporności, których lekarze nie są w stanie rozpoznać w pierwszej dobie życia. Co więcej, w Polsce szczepimy również wcześniaki, których system odpornościowy jest bardzo niedojrzały. Dla wielu specjalistów niezwiązanych z przemysłem szczepionkowym to skandal.

Czyli chodzi o przymus szczepień dla noworodków i szczepienia wcześniaków. Co jeszcze?

Obawy musi budzić skład szczepionek. Zawsze zadaję sobie pytanie, czy ktokolwiek z rodziców został poinformowany przez pediatrę, że w składzie szczepionek znajdują się: rtęć, aluminium, konserwanty i antybiotyki? Czy lekarz powiedział nam, że dawka rtęci w szczepionce, którą podajemy nowo narodzonemu dziecku, dwukrotnie przekracza normę dla dorosłego człowieka? To jest po prostu fakt, że rtęć i aluminium są dla człowieka substancjami silnie toksycznymi i trującymi. Lekarze wiedzą, że noworodki nie mają wykształconej bariery krew-mózg, dlaczego więc w pierwszej dobie życia rodzice mają przyzwalać na podawanie dzieciom tych substancji, które przenikną do ich mózgów? To coś przerażającego… I chyba przymus szczepień w Polsce istnieje dzięki pielęgnowaniu tej niewiedzy wśród rodziców.

O czym jeszcze powinniśmy wiedzieć i czego jeszcze się obawiać?

Mówiąc o zagrożeniach związanych ze szczepionkami, trzeba powiedzieć o kalendarzu szczepień. Większość z nas żyje w głębokim przekonaniu, że kalendarz szczepień w naszym kraju jest opracowywany przez lekarzy klinicystów, wybitnych specjalistów w dziedzinie wakcynologii. Niestety, rzeczywistość jest smutna i brutalna, bo decyzje o tym, na co szczepione są nasze dzieci, mają charakter administracyjny i są podejmowane nie przez jakichś wybitnych specjalistów, lekarzy, ale przez urzędników NFZ! Nie będzie też pewnie dla nikogo zaskoczeniem, że ludzie ci mają rozległe kontakty z przedstawicielami koncernów farmaceutycznych. Od czasu do czasu po cichu pojawiają się informacje, że jakaś szczepionka była wadliwa, przeterminowana, niszowe portale podają jej serię i numer, natomiast nikt z sanepidu czy NFZ NIE FATYGUJE SIĘ, BY POINFORMOWAĆ RODZICÓW. Inną rzeczą, która powinna skłonić nas, rodziców, do myślenia, jest fakt, że w latach 80. i 90. dzieci do drugiego roku życia otrzymywały jedynie 10 szczepionek, a obecnie jest ich aż 30! Nie można pominąć faktu, że w Polsce szczepi się na gruźlicę, a stopień zachorowalności na nią jest taki sam jak w USA i Francji, gdzie szczepienia te są dawno zniesione, a społeczeństwa i napływ imigrantów znacznie większy.

Co mogą powodować szczepienia i czy można pokusić się o listę bezpiecznych szczepień?

Co mogą powodować szczepienia? To bardzo dobre pytanie, które powinien zadać sobie każdy rodzic, zanim podda temu zabiegowi swoje dziecko. Mało który rodzic zdaje sobie sprawę z istnienia NOP – niepożądanego odczynu poszczepiennego. NOP to każde zaburzenie stanu zdrowia, jakie występuje po szczepieniu. Może ono być wynikiem indywidualnej reakcji organizmu człowieka szczepionego na podanie szczepionki; błędu podania szczepionki, złej jej jakości bądź zjawisk od szczepienia niezależnych, a tylko przypadkowo pojawiających się po szczepieniu. NOP może mieć charakter miejscowy (zaczerwienienie, obrzęk), neurologiczny (drgawki, zapalenie mózgu, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych) lub inny, jak: bóle stawowe, wstrząs anafilaktyczny, który występuje natychmiast po podaniu szczepionki, gorączka powyżej 39 C, obniżone napięcie mięśniowe, nieutulony ciągły płacz utrzymujący się powyżej trzech godzin lub krzyk o znacznym nasileniu i wysokim tonie, pojawiający się przeważnie 6–18 godzin po szczepieniu… Lekarze szczepiący nasze dzieci często nie wspominają o tym albo mówią, że są to odosobnione przypadki. Jednak tych ciężkich przypadków jest coraz więcej i coraz więcej rodziców zaczyna zgłaszać NOP, jednak trzeba podkreślić, że od czasu do czasu lekarze, pielęgniarki, psychiatrzy dziecięcy mówią rodzicom, chociaż zazwyczaj po cichu… że szczepionki mogą być niebezpieczne i powodować nieodwracalne powikłania. Tacy specjaliści są w zdecydowanej mniejszości, a ci, którzy odważą się to zrobić głośno, ciągani są po sądach, zwalniani z pracy, a przez media przedstawiani jako szarlatani.

Dużo jest tych zgłoszeń?

Problemem jest to, że lekarze nie chcą uznawać ani zgłaszać tych przypadków do sanepidu i często ich nie przyjmują, bagatelizują, klasyfikują zaistniałe powikłania poszczepienne jako zbieg okoliczności, nawet jeśli przytrafia się to kilkorgu dzieciom jednocześnie. Interesujący jest fakt, że w kraju, w którym wyszczepialność jest bardzo wysoka, bo wynosi ponad 98 proc., zgłaszanych jest jedynie 0,02 proc. niepożądanych odczynów poszczepiennych… Znamy historie rodziców, którzy po zgłoszeniu NOP próbowali się dowiedzieć, czy przypadek ich dziecka został odnotowany, i usłyszeli w stacji sanepidu, że rodzice nie są włączeni w procedurę zgłaszania NOP. Czyli rodzic nie ma znowu żadnego prawa… Nasz wysoko aspirujący kraj nie ma też jako jeden z niewielu funduszu odszkodowawczego dla dzieci, które ucierpiały z powodu NOP.

A politycy, ustawy, rozporządzenia… nikt, nic…? Podobno miała być „dobra zmiana”…

Ostatnio w polskim Sejmie odbyła się debata o obowiązku szczepień w Polsce, która na wszelki wypadek nie została wspomniana w żadnej telewizji ani stacji radiowej. Podczas tej debaty wypowiadali się lekarze praktycy, m.in. neurolog dziecięcy z 20-letnią praktyką, opowiadali o dzieciach, które rodzą się bez obciążeń, dostają 10 punktów w skali Apgar, a po szczepieniach mają obniżone napięcie mięśniowe czy zaczynają cofać się w rozwoju. Wspominali też o szczepionkach acelularnych stosowanych na Zachodzie, które nie zawierają rtęci i aluminium, ale niestety dla polskich dzieci są one za drogie. Pod tym względem Polska jest wzorowym krajem, jedynym krajem, w którym szczepionki się nie marnują, bo jeśli kończy się termin przydatności, to zamiast sześciolatków szczepione są czterolatki! O naszej gospodarności został nawet stworzony film instruktażowy dla innych krajów! Warto wspomnieć, że podczas tej dyskusji nikt z NFZ czy PIH nie był w stanie przytoczyć żadnych badań czy faktów popierających ich tezy. Czy pokusiłabym się o listę bezpiecznych szczepionek? No cóż: nie. Biorąc pod uwagę, że badania nad bezpieczeństwem szczepionek sprowadzają się do tego, że grupie kontrolnej podaje się nie wodę ani sól fizjologiczną (placebo), tylko cały ten koktajl rtęci, konserwantów, aluminium i antybiotyków, bez drobnoustrojów, przeciw którym szczepimy, to bardzo wątpię w rzetelność oceny tego bezpieczeństwa. Myślę, że kwintesencją tego może być historia, która wydarzyła się podczas konferencji prasowej jednego z koncernów produkującego szczepionki, gdy do prelegenta podszedł rodzic z sali trzymający w ręku strzykawkę ze szczepionką i zapytał go: „Czy skoro proponowany przez pana produkt jest tak bezpieczny, to czy da się pan zaszczepić?”. Jak można się domyślić, kategorycznie odmówił – uwaga, dorosły człowiek!

A gdyby zrezygnować ze szczepień, czy nie powinniśmy się bać powrotu epidemii chorób zakaźnych?

Kilka lat temu mieliśmy niesamowity spektakl medialny pt. lament nad epidemią odry w Polsce. Wypowiadali się specjaliści o powrocie groźnej choroby zakaźnej skutkującej powikłaniami z zapaleniem mózgu włącznie. Albo ostatnio, jeszcze lepszy przykład, media alarmowały o polio, które pojawiło się na Ukrainie. No, ale te same media nie powiedziały już, że w pierwszym przypadku epidemia odry dotyczyła 60 dzieci romskich, które nie zawsze są dobrze odżywione i nie zawsze przestrzegają zasad higieny, a co do Ukrainy, to tylko media zagraniczne podały, żeby było to polio poszczepienne! Dla jasności: po zaszczepieniu przez sześć tygodni w kale obecne są żywe wirusy. Na pewno też mało kto słyszał, że pewna firma zapłaciła karę, bo przez przypadek w Belgii do rzeki wylało się kilka litrów roztworu z wirusem polio i nie była to pierwsza tego typu historia, która przydarzyła się temu koncernowi. Dlatego mając na uwadze warunki, w jakich żyjemy, sposób odżywiania, nie boję się, że choroby zakaźne powrócą. Pamiętamy też, że ludzie kiedyś chorowali na odrę czy świnkę i nie umierali z powodu tych chorób. Uważam też, że zastraszanie powikłaniami występującymi po chorobach jest nie na miejscu, gdyż lekarze klinicyści mówią, że występują one równie często u tych, którzy byli zaszczepieni. Nie mówi się o fakcie, że szczepienie nie zabezpiecza przed zachorowaniem na daną chorobę, a jedynie powoduje wytworzenie przeciwciał we krwi przeciw danej chorobie, które nie gwarantują, że na nią nie zachorujemy. Najlepszym przykładem jest to, że dzieci szczepione na ospę wietrzną i tak w większości przypadków na nią chorują.

To jednak w dalszym ciągu trudna decyzja dla rodziców… A Ty zaszczepiłaś swoje dzieci?

Jestem mamą dwóch chłopców. Starszy ma 11 lat, a młodszy dwa. Swojego starszego syna urodziłam w trakcie studiów i były to czasy, kiedy bardzo wierzyłam lekarzom i przemysłowi farmaceutycznemu. By być jak najlepszą mamą, chciałam zabezpieczyć dziecko przeciw wszystkim możliwym chorobom, tak więc szczepiłam synka szczepionką skojarzoną 5 w 1. Nie doświadczyliśmy żadnych objawów niepożądanych, ale mój synek cierpiał na skazę białkową, miał atopową skórę, a w wieku siedmiu miesięcy dostał pierwszy antybiotyk. Leki na alergię przyjmował regularnie od szóstego miesiąca życia. Wtedy nie podejrzewałam, że to może mieć coś wspólnego ze szczepieniami, a gdy słyszałam o ludziach, którzy nie szczepią swoich dzieci, miałam ochotę krzyczeć: co za ciemnogród! Przez osiem kolejnych lat moja wiara w szczepionki i cała tę propagandę malała. Sama zaczęłam mieć problemy z alergią pokarmową i wziewną i ciągle cierpiałam z powodu licznych chorób przewlekłych układu oddechowego. Mnie akurat pomogły nie leki, a zmiana diety i właśnie odstawienie leków. Gdy byłam w drugiej ciąży, odwiedziła mnie koleżanka, mama dwójki nieszczepionych dzieci. Przy herbacie zaczęłyśmy dyskutować, dlaczego ona tego nie zrobiła. Jako prawniczka w bardzo rzeczowy sposób wypunktowała mi kwestie związane ze składem szczepionek, zagrożeniem ze strony chorób zakaźnych, częstością występowania autyzmu, alergii i innych schorzeń w porównaniu z liczbą wykonywanych szczepień. Jednak najbardziej przekonującym argumentem było to, że jej dzieci poza katarem nie mają poważniejszych chorób, żadnych alergii. To była bardzo długa rozmowa, bo trwała chyba przez cały weekend. Trochę było mi wstyd, że ja, biotechnolog, mam raczkującą wiedzę na temat układu odpornościowego. Przerażająca była także konfrontacja z lekarzami, którzy na studiach mają tego jeszcze mniej, a na studiowanie najnowszych badań nie mają zbyt wiele czasu. Co więcej, wiarygodność wielu publikacji pozostaje wątpliwa, bo badania są sponsorowane przez koncerny farmaceutyczne. Ale wracając do meritum, po długiej wewnętrznej walce drugiego dziecka nie zaszczepiłam! Dziecko nie choruje, nie ma alergii, bawi się z innymi dziećmi, chodzi do przedszkola, ma kontakt ze starszym bratem, który chodzi do szkoły, i nie mamy w domu festiwalu infekcji. Syn skończył dwa lata i nie brał antybiotyku, a domowa medycyna w zupełności wystarcza na katarki. Uważam, że to była świetna decyzja, pomimo że nie dostaliśmy bilansu dwulatka i za każdym razem jesteśmy przekonywani o konieczności zaszczepienia. Niesamowite są panie w przychodniach, które mówią, żeby koniecznie skorzystać ze szczepienia na pneumokoki czy meningokoki, bo miasto za nie płaci. Pytam wtedy taką panią, czy ona wie, że w swojej naturalnej florze bakteryjnej ma zarówno pneumo-, jak i meningokoki? I czy wie, że jak wyeliminuje te bakterie, to zburzy naturalny balans, a natura nieznosząca pustki wstawi tam zapewne coś nowego, zmutowanego, być może odpornego na antybiotyki? Pytam więc, po co psuć? Najczęściej nie dostaję żadnej odpowiedzi. Jeszcze więcej emocji, zwłaszcza wśród lekarzy, budzi pytanie o to, jak długo ważne są szczepienia, tzn. jak długo we krwi utrzymuje się poziom przeciwciał. To jest 10 lat, tak więc my wszyscy wyszczepieni dorośli niczym się nie różnimy od tych nieszczepionych dzieci! Zastanawiać się można, więc po co to wszystko, po co ta cała demagogia, o co chodzi? Chodzi o zapewnienie klientów dla przemysłu farmaceutycznego, czyli o pieniądze. Zacytuję mocne zdanie z wypowiedzi z sejmowej debaty o szczepieniach: „Zwalczyliśmy choroby zakaźne, ale mamy lawinę chorób przewlekłych i tsunami alergii”. Chorujące dzieci to w przyszłości dorośli ze schorzeniami skóry, dróg oddechowych itd., którzy będą potrzebować leków. Jako podsumowanie tego, co powiedziałam, chciałabym przytoczyć przykład szczepionki przeciw HPV, mającej zabezpieczać przeciwko rakowi szyjki macicy. Szczepionka ta wywołuje tak wiele powikłań z drgawkami, padaczką, zaburzeniami snu i koncentracji włącznie, że w Danii, Belgii, Niemczech otwierane są ośrodki dla dziewczynek, które ucierpiały z powodu jej podania. W Polsce został nawet pokazany w publicznej telewizji reportaż na ten temat, ale szczepionka ta została również włączona do obowiązkowego kalendarza szczepień…

Matylda Szalaty – biotechnolog, były pracownik Polskiej Akademii Nauk, funkcjonariusz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i przede wszystkim matka dwójki dzieci.

Vaccine-Preventable Outbreaks INTERACTIVE MAP

Separate Measles, Mumps, and Rubella Vaccines No Longer Available? What Can Parents Do?



Separate Measles, Mumps, and Rubella Vaccines No Longer Available? What Can Parents Do?


One of the most challenging and controversial parts of the alternative vaccine schedule is splitting up the MMR into three separate shots, spread out over a few years. The reasoning behind this idea is to expose a child to only one live viral vaccine at a time to allow the child’s immune system to better handle each vaccine and possibly experience fewer side effects. Although there is no medical evidence that this precaution is necessary or even useful, some parents, long before my book came out, have been skipping the MMR over fear of side effects. Some of these parents are more open to getting the separated vaccines. I presented this option as a way to allow such families to vaccinate for these diseases. I didn’t claim that it is the best way to go. I simply acknowledged it as an option.
Now, however, it seems that this option has been taken away from these families. The official word on Merck’s website is that these vaccines are not available for order. I’ve called Merck to ask if they are planning to start making more, but I can’t get anyone from the company to call me back. I have heard from numerous people and some news reports that Merck isn’t currently making the vaccine. I haven’t heard that they’ve decided to stop permanently, just that they aren’t producing any at this time. So, it’s pretty clear that, at least for the time being, there is no more to be had. It is probably safe to say that there won’t be any more for at least 6 months to 1 year. It is also possible that they won’t ever make the separate vaccines again.
This puts many parents in a difficult position. Some children have already received part of the series and are now left without a way to finish it without getting the entire MMR (and thus accepting extra doses of some components). Part of me wonders if Merck has stopped production as a way to force parents into an all-or-nothing decision. The AAP and CDC continue to insist on a “one size fits all” approach to vaccinating, without offering any suggested alternatives. Is this their way of forcing parents into the full MMR? I don’t know. The official word from Merck is that they need to devote all of the manufacturing capabilities to the full MMR and Chickenpox. They also state that the demand for the separate vaccines is so low that it doesn’t justify its production. One news story stated that the separate components only make up about 2% of the total MMR demand. Well, with 5 million babies being born each year in the U.S., that could be as many as 100,000 families searching for the separate vaccines each year. That would be a lot of unvaccinated children if these parents refused the full MMR.
One issue that I don’t understand is that the separate rubella vaccine is routinely used for adult women after they have a baby. Any new mom who doesn’t have rubella immunity is given the vaccine. If Merck stops making it, such women will have to get the full MMR, even if they still have good measles and mumps immunity.
The separate mumps vaccine also has its usefulness. During the outbreak of 2005/2006, many teens and adults needed a mumps booster to help contain the disease. If separate mumps vaccine isn’t made available for such events, the full MMR will have to be used. The same would be true if a measles epidemic occurs.
So, what can parents do? Parents hate to give their children an extra dose of a vaccine if it isn’t needed. You’ve gone to all the trouble to try to split it up, and now you are faced with having to give it all together anyway. I know it’s frustrating. One note of encouragement is that there is no known harm in getting an extra dose, other than the fact that you are taking the small risk of a side effect an extra time and the frustration of knowing the separate shot you gave earlier was all for naught. If a child already has some immunity to one of the diseases from a previous vaccine, I’ve never seen any research that shows a child is any more likely to react to a second dose compared to anyone just getting their first dose. I’ve seen no evidence that getting an extra dose is dangerous. I know it’s very small consolation, but I just mention this so that parents aren’t afraid to get any extra components of the MMR if they decide to.
Part of me wants to rally the nation’s parents in a campaign to insist that Merck begin making the shots again. Write your Senators, email Merck (politely!), refuse to get the full MMR! But that just isn’t responsible. Skipping the shots altogether leaves children at risk, the riskiest disease being measles. Of course, parents do have the option to skip the vaccine altogether. Even in states with mandatory vaccines laws, parents can still exercise a religious exemption (except for West Virginia and Mississippi).
But for those of you (which is most of you) who do want MMR protection, I will offer you some choices. There isn’t one right choice here. When it comes to MMR there is so much controversy that I don’t believe there is one clear option. So, I will lay out all the choices so you can think it through. Most people who are very pro-vaccine feel my MMR recommendations should more closely reflect the standard American vaccine schedule. Now that the separate M-M-R vaccines are no longer available, most such vaccine advocates are hoping that I will now begin recommending the MMR at the standard ages of 1 and 5 years. To these people I would like to point out that I don’t make absolute recommendations. I present options. That’s what I’m going to do here.
Here are all the options, depending on whether or not your child has received some of the separate components:
CHILDREN WHO HAVE NEVER HAD ANY MMR COMPONENTS
– Parents who feel confident in the safety of the MMR vaccine should go ahead and vaccinate at the recommended age of 1 and 5 years.
– Parents who were planning to do it separately because they have some worry about side effects should wait until a later age to get the full MMR. I suggest waiting until a child is either 4 years of age or enters school, whichever comes first. The reason for the 4-year recommendation is two-fold: 1) Many kids don’t enter school until age 4, so their risk of catching measles, mumps, or rubella is very low, and the risk that they would expose other kids if they got sick is very low, and 2) Most states only require one dose of mumps and rubella if that one dose is given at age 4 or older, because the vaccine works much better for older kids like this. Some states do require a second dose of measles, however. See the State Requirements section below.
– Parents who don’t feel comfortable leaving their children susceptible to these three diseases until age four, but want to delay it for at least a little while, can get the MMR at whatever age you feel most comfortable. If your toddler or young child is entering early preschool at age 2 or 3, you may want him to have the disease protection. If you get the MMR before age 4, your child would need a second dose around age 5 according to the regular vaccine schedule. This second dose is given because a small percentage of kids lose their immunity from the first dose and need a booster. From a health care cost perspective, it isn’t economical to test every child’s blood at age 5 to see which kids need a booster, then only give those kids a booster. So, the routine practice is to just give the two doses to everybody. If you don’t want to simply follow this routine 2-dose schedule, and instead want to try to get by with just one dose, you can do the one dose at any age, then get a blood test around age 5 to check immunity, then repeat the MMR if needed.
– When you do get the MMR, I would suggest getting it alone, without any other shots. You can pick any time in the vaccine schedule to do it. There is no exact time that I would place it into my Alternative Vaccine Schedule. It’s an individual choice for each parent. If you get the shot at 1, 2, or 3 years of age, you can then either get the booster at 5, or do blood testing to confirm immunity and skip the booster if your child is still immune to all 3 diseases. There is also the possibility that in a few years we will have separate M, M, R component vaccines again, and you can give a booster shot for only those diseases your child needs a booster for, based on the blood immunity results. If the separate shots are not available, and 1 or 2 parts of the first shot (but not all three) have worn off, it’s okay to get the full MMR again. Or, you could just leave your child susceptible to a disease. The choice is yours.
The risk of skipping or delaying the MMR
Although these diseases are rare, outbreaks can occur. I encourage you to re-read the MMR chapter to refresh your memory on these diseases. The riskiest disease is probably measles. While most kids weather the disease without problems, occasional complications do occur. The risk of suffering a fatality from measles is about 1 in 1000 to 1 in 3000 cases. The risk of suffering a non-fatal complication that requires hospitalization (such as pneumonia, dehydration, and a variety of others) is unclear, but is probably 1 in 100 to 1 in 300 cases. Many years have gone by in the U.S. without a measles fatality. I pray it stays that way.
CHILDREN WHO HAVE ALREADY HAD ONE DOSE OF ALL THREE MMR COMPONENTS EITHER SEPARATELY OR TOGETHER
This decision is easy. Either get the 5 year booster of MMR, or do a blood test around age 5 to check immunity and don’t get any more MMR if immune to all three diseases. If your child is only immune to 1 or 2 diseases, but not all, it’s OK to get a full MMR. Or you can wait for the separate vaccines to come out again.
CHILDREN WHO HAVE ALREADY HAD 1 OR 2 COMPONENTS OF THE SEPARATED MMR VACCINES
Those of you who have already begun the process of separated MMR vaccines, you probably did so with two things in mind: You at least had some concern about MMR safety, and you felt comfortable to some degree with leaving your child susceptible to some of these diseases during the early years until all three doses were given. But now what do you do?
– If your child has already received 1 dose of rubella (but no mumps or measles yet), you either have to get the full MMR now or wait until 4 years of age and get it then. It all depends on how comfortable you are with leaving your child susceptible to mumps and measles. You can review the book information on mumps and measles to refresh your memory. Leaving a child open to measles is probably the riskiest of the three diseases. If you get the MMR at 4, you can verify mumps and measles immunity with a blood test about 6 to 12 months later if your state requires it, since your child only received one dose. If your state doesn’t require it, I wouldn’t bother with an immunity check since most kids get full immunity after just one dose given this late. See State Requirements below.
– If your child has already received 1 dose of mumps (but no rubella or measles), the same information applies as the previous paragraph. Rubella is extremely rare, and harmless to young children. Review the disease information in the book to remind yourself of the risk to pregnant women.
– If your child has received 1 dose of measles, but not mumps or rubella, then I suggest you wait until age 4 to do the full MMR. That will give your child the required 1 dose of mumps and rubella, and 2 doses of measles. I wouldn’t bother checking blood immunity levels in this instance – you are pretty well covered. Since rubella is harmless to young children, and mumps is virtually always harmless, it is generally safe to remain susceptible to these until 4, especially if not in school yet. However, you should fully inform yourself about the personal and public health risks of delaying these shots by reviewing those pages in the book.
– If your child has received 2 out of the 3 components already, it is not worth getting a full MMR prior to age four just to get protection from the third disease now, only to have to get another booster dose at age 5. Just wait until age 4 or 5 to get the full MMR, as long as you feel comfortable with the disease risk for a couple years for whichever vaccine hasn’t been given yet. See State Requirements below if you worry that your state laws may require you to get the shot sooner. If the third disease that you haven’t gotten the shot for yet is measles, I would just wait until 4 to get the full MMR dose.
– Technically you can get the full MMR as close as only 1 month after any doses of the separate vaccines. However, as a precaution I would suggest putting at least a few months between them if you move on to the full MMR
MEETING STATE REQUIREMENTS
If you live in one of the 20 free states (these are listed on page 218 of the book) that allows parents to skip a vaccine for personal beliefs, and you chose to skip the MMR during infancy, I would suggest getting the MMR around age 4 or 5 when your child is going to have more exposure to other children and the general public. I wouldn’t bother with immunity blood testing – this one shot works very well in virtually all kids who get it late. If you want to skip the shot until the pre-teen years, it may be useful to check blood immunity around age 10 prior to the shot, since by that time your child will have been around many kids for many years and might have acquired some natural immunity. If your child does not have immunity to one or more diseases, you can either get the full MMR or separate components if they are available at that time.
If you live in one of the 30 states that have mandatory vaccine laws, and you don’t want to claim religious exemption, realize that this doesn’t mean you absolutely have to get the MMR at age 1 and 5 years. You only have to meet the state requirements by the time a daycare, preschool, or kindergarten is going to enforce it. So, this means that if you are worried about the MMR, you can delay it for a year or two (or more) until your child enters school. Most states only require one dose of mumps and rubella if given at age 4 or older (since getting the shot at this later age works much better). Most states, however, will require either 2 measles vaccines, or a blood test to verify immunity from just the one dose. I suggest getting a blood test 6 to 12 months after the shot to prove this immunity. If not immune to measles, a second dose may be required by your state. This may mean another full MMR if the separate shots aren’t being made yet. If you do need (or want) to get the full MMR at an earlier age (between age 1 and 3 years), I suggest you do it alone, without any other shots.
SUMMARY
In The Vaccine Book I clearly state that vaccines are important, and that I believe the benefits outweigh the risks. Each vaccine can have a serious side effect, but in most cases this is rare. The MMR, however, is unique in that it is a triple live virus vaccine, and therefore has a more extensive list of possible reactions. These reactions mimic what the actual disease complications can be. Some of these reactions are very serious. Yes, the serious reactions are extremely rare, but it is a risk nonetheless. However, vaccinating for the MMR diseases is also a very important individual and public health concern. Measleswill continue to increase if parents don’t vaccinate. Rubella may come back. The more people that don’t vaccinate, the more likely this is to happen.
I have presented the options here. It’s not based on what the right or wrong decision is. It all comes down to what you as a parent and individual believe about the safety of the MMR and the risks of the three diseases. Remember, my alternative vaccine schedule isn’t a reflection of what I believe all parents should do. It is a suggestion for parents who are more worried about vaccines than the average person, and want to vaccinate their child more carefully. Splitting the MMR was part of that approach, but now it’s not an option for the foreseeable future. If I was to have written my alternative vaccine schedule without the separate vaccines, it would probably look something like this: MMR at age one and five, with an asterisk that says if you are worried about a reaction to the MMR, wait until age 4 to get the first (and only) dose, or get it sooner if your child will be entering early preschool (and possibly need a booster dose around age 5 or 6).
LOOKING INTO THE FUTURE – WILL WE HAVE SEPARATED DOSES AGAIN?
I think that one of two things are going to happen:
1. Many angry parents are going to delay or skip the MMR vaccine (either out of protest against Merck or out of worry over side effects), and once the government notices this (as measles increases or reports on non-compliance grow) they will ask Merck to begin producing the separate doses again. Post-partum moms who need a Rubella shot, but refuse the full MMR, may add to this campaign. When outbreaks of measles and mumps do occur (and they will!), and the parents of any unvaccinated children refuse the full MMR (but make it known they would happily accept the single component vaccines), the government might take notice.
OR
2. Only a small minority will skip the full MMR. Most parents who wanted the separate shots will go ahead with the MMR at the recommended age of 1 year, and enough children will be vaccinated so we don’t see any appreciable rise in measles, mumps and rubella. Merck won’t begin making the separate shots again.

Source: http://www.askdrsears.com/topics/health-concerns/vaccines/separate-measles-mumps-rubella-vaccines-longer-available-can-parents